Warunki na plaży nieco zmieniły się. Lód jest dużo grubszy, jednak jego tafla jest rozerwana i woda w tym miejscu ponownie zamarzła. Właśnie w tym nowym lodzie, Gdańskie Morsy wycięły spory otwór, który pozwala na dość przyjemną kąpiel (wody jest po szyję dla wysokiej osoby). Nieco bliżej funkcjonuje jeszcze jeden otwór, gdzie woda sięga do pasa.
Nasz Prezes, po rozgrzewce przy wycinaniu otworu, podał kilka informacji organizacyjnych (składki!!!), zarządził tylko krótką gimnastykę i zaprosił chętnych do kąpieli (każdy kąpał się na własną odpowiedzialność).
Tym razem otwory „kąpielowe” znajdowały się bardzo daleko od brzegu, więc Morsy musiały przebyć dosyć dużą drogę – cały czas marznąc.
Niektórzy najpierw zanurzali się w małym otworze …
… a dopiero później biegli do dużego, kilkadziesiąt metrów dalej.
Tam dopiero była przyjemność – można było sobie nawet popływać. Aby bezpiecznie dostać się do wody i później z niej wyjść – potrzebna była drabina.
Nie obyło się bez kłopotów. Kilka osób poraniło sobie nogi przy kontakcie z krawędzią lodu (zamarzająca nowa tafla była bardzo ostra).