Zlot Morsów Mielno 2009 (3)

W dniach 14-15 lutego br. w Mielnie odbył się VI Międzynarodowy Zlot Morsów. Tak jak poprzednio w Zlocie wzięłą udział grupa członków i sympatyków Gdańskiego Klubu Morsów.

Mielno przywitało nas wietrzną, sztormową pogodą – chmury przemieszczały sie szybko na małym pułapie, wysokie fale odstaraszały ewentualnych chętnych od kąpieli.

Po zakwaterowaniu większość Morsów z całej Polski udała się w okolice plaży na „morski” posiłek. Potem nieliczni wybrali sie na samą plażę, zobaczyć czy możliwa jest kąpiel – większość rezygnowała. Ale znaleźli się zapaleńcy, którzy nie po to przejechali całą Polskę, żeby teraz nie zażywać przyjemności zimowej kąpieli w Bałtyku. To zahartowani ludzie ze Śląska pokazali, że i w takich warunkach można sie kąpać – z okazji skorzystał jedyny gdański „prawdziwy mors” i też się wykąpał. Podobno było super. A Morsy ze Śląska w mokrej bieliźnie, dresowych bluzach i obuwiu z pianki, okręceni ręcznikami udali się spacerkiem do zajmowanego pensjonatu (mieli do pokonania około 1 km) – to dopiero twardziele.

Z nadejściem wieczoru wszystkie morsy przygotowały się do spotkania integracyjnego w hali sportowej. Trudno sobie wyobrazić, ale do hali weszło ponad 1100 morsów i spora grupa oficjeli (VIPów) biorących udział w Zlocie.

W tym roku organizatorzy wyjątkowo dobrze zadbali o podniebienia uczestników Zlotu. Wędliny, gorący posiłek oraz ciasteczka były bardzo smaczne. Przy fajnej muzyce tańcom nie było końca. Aby urozmaicić Morsom zabawę przygotowano dodatkowe atrakcje. Były nimi występy zespołu Pipes&Drums z Częstochowy, zespołu tańca nowoczesnego z Koszalina oraz … występ naszej koleżanki Ali z Ełku. Ala zaprezentowała się jako fakir, chodziła i kładła się na desce z gwoździami oraz na szkle.

Zmęczone zabawą (i nie tylko) Morsy około północy udały się na odpoczynek do swoich miejsc zakwaterowania. Wielu z nich bawiłoby się do białego rana – ale organizatorzy musieli być gotowi do przewidzianych na niedzielę uroczystości…

Niedziela przywitała nas pięknym słońcem, wiatr osłabł i zapowiadał się wspaniały dzień. Rankiem, po lekkim śniadanku Morsy wyruszyły na paradę. Nasz Klub na razie nie ma pomysł, jak możnaby się ciekawie przebrać. Niewielka grupa Morsów z Kłodawy drugi rok z rzędu zaskoczyła wszystkich. W ubiegłym roku przebrali się za orszak faraona – w tym roku za grupę czarnoskórych mieszkańców Afryki. Przy dźwiekach werbli i kobz zespołu Pipes&Drums ruszył barwny korowód Morsów z całej Polski (i nie tylko – bo był klub Białych Niedźwiedzi z Brandenburgii oraz Mors zza Uralu). Można było podziwiać grupy w jednakowych strojach (kapeluszach, szlafrokach czy kurtkach) oraz grupy przebierańców – jak ta ekipa prosto z Afryki (byli też piraci, Kopernik z Torunia, różne zwierzaki). Na czele jak co roku jechali Królowa Zima i Neptun – Bóg Mórz i Oceanów. Korowód był długi na prawie kilometr, na całej trasie był podziwiany przez mieszkańców, turystów i sympatyków „morsowania”…

Po dotarciu na plażę – trochę zabawy przy muzyce i punktualnie w południe do kąpieli. Setki kolorowych Morsów w spienionym Bałtyku to niesamowity widok.

Gdańskie Morsy też miały niezłą zabawę. Zza barierek ochronnych oraz z bulwaru położonego nad plażą obserwowały nas tysiące widzów – było super.

Niektórzy nawet po 20 minutach nie mogli zdecydować się na wyjście z wody. Nad bezpieczeństwem Morsów czuwało kilkudziesięciu ratowników w kombinezonach – oni też mieli niezłą zabawę.

Na zakończenie organizatorzy uhonorowali pucharami najdojrzalszego i najmłodszego Morsa, najciekawiej prezentujący się klub (Kłodawa) oraz najliczniejszą reprezentację – w tej ostatniej klasyfikacji, za przybycie 51 Morsów (i sympatyków) otrzymaliśmy puchar za III miejsce.

Na pewno wrócimy tu za rok. W tym miejscu chcieliśmy także podziękować organizatorom za wspaniałe przyjęcie – tak trzymać…

Scroll to Top